“(…)tak się nacierpiałam w życiu, że nadal nie chcę się martwić, chyba gdyby chodziło o zupełną jaką katastrofę. Nauczyłam się rezygnacji i staram się wyciągnąć trochę zadowolenia z szarych codziennych warunków szarego życia. (…) A dla siebie możesz budować, sadzić drzewa, hodować kwiaty, patrzeć jak to rośnie i nie myśleć o niczem więcej. Życia przed nami już niewiele. Po co się kłopotać szczegółami?” ~ Marie Skłodowska-Curie w liście do siostry Bronisławy Dłuskiej (01.09.1921r.)
☀️☕PORANEK
Ból w kilku częściach ciała. Tych, co zawsze. Jest kilka nowych, jutro znikną. Moje dwa, małe, wypełnione ciałem szklistym okienka otwieram za pomocą kawy, co zdecydowanie ułatwia mi patrzenie na świat. Poziom melatoniny bardzo uparcie nie chce spaść. Rozciąganie. Kawka. Słońce. Już czuję ten kortyzol, jest dobrze. Szybko śniadanko. Ubieram się i wychodzę. Idę pieszo, moja skóra dba o dzienną dawkę witaminy D. Powietrze rześko-zimne. Dzisiaj serce będzie miało zabawę. Tętno będzie się zmieniać od 54 do 190 uderzeń na minutę.
🌤️🥤POPOŁUDNIE
Czas dać się zregenerować głowie. Odczuwam już spore zmęczenie. Marzę o kubku pełnym ciepłej kawy. Po napojeniu czuję jak mięśnie rwą się do mocnego treningu. Mimo niechęci ze strony głowy, nogi niosą mnie w kierunku siłowni. Czasami bywa, że głowa wygrywa, a nogi za nią posłusznie idą odpocząć. Często też głowa z nogami są zgodne, bo kieruje nimi obowiązek pracy, wtedy jest najłatwiej.
🌕🍵WIECZÓR
Rozwiązuję niezbędne zadania oraz piszę sprawozdanie. Oczy zamykają się same. Staram się im przeszkodzić pijąc ciepłą herbatę z cytryną.
Książka. Czytam o Anecie Koniecznej, której kajak był za lekki o 150 gramów i pozbawił jej szansę na medal olimpijski. Zbigniew Makomaski utknął w korku i biegł na start w deszczu przez miasto. Chociaż był murowanym faworytem na zwycięstwo w biegu na 800 m, zdobył czwarte miejsce. Pierwszy był anglik, który biegł na skróty przez trawę. Kulomiotka Krystyna Danilczyk-Zabawska była wynikami daleko od minimum na Igrzyska Olimpijskie. Aż tu nagle, daleki rzut na 19,87 m. Chwila, chwila…kula, którą pchnęła…zniknęła! Prawdopodobnie była lżejsza, ktoś musiał ją podmienić, a wyjazdu na Igrzyska oczywiście nie było.
Wraca mój ulubiony poziom melatoniny. Całe ciało ogarnia rozluźnienie. Myślę o tym, że choć w różnych kolejnościach wykonuję codzienne prace, to jednak jest w tym jakiś zmienny schemat… Okienka się zamykają, za chwilę się otworzą i mózg znowu będzie się domagał 1,3,7-trimetyloksantyny.
Miłego tygodnia,
J.M.